Jestem głęboko wierzący. Zawsze starałem się dużo modlić. Dochodzę do pewnego momentu w życiu, w którym czuje się samotny. Chciałbym mieć żonę i spłodzić potomstwo. To chyba normalne pragnienie każdego dojrzałego psychicznie mężczyzny. Nie mogę jednak znaleźć sobie wybranki. Spotkanie kogoś przypadkowo graniczy z cudem. Pracuje jako informatyk w firmie gdzie jest 35 mężczyzn i 3 kobiety, które zresztą i tak są "zajęte", nie mam innych znajomych poza tymi ze studiów: na studiach byli sami mężczyźni. Gdy się spotykamy to sami. Bez osób towarzyszących. Kilku kolegów ma żony, nie spotyka się z nami. Inni, ci wolni, mają podobny problem...
Spotkanie żony w kościele nie jest łatwe. W kościele są ciągle ci sami ludzi, te same twarze a gdy przyjdzie jakaś ładna dziewczyna to okazuje się że przyszła z narzeczonym po ślub...
Próbowałem zaczepiać różne dziewczyny na ulicy lecz niestety nie wychodzi mi to... poznałem w ten sposób 3 dziewczyny, umówiłem się z nimi na randki. Rozmawialiśmy i niestety się okazało że to osoby delikatnie rzecz biorąc niereprezentujące nic sobą...
Modlę się o żonę, jednak nie wiem czy modlić się o konkretną dziewczynę która mi sie podoba czy o jej pojawienie się w moim życiu. Chyba powinienem o to drugie. Czy wy modlicie się w podobny sposób? Czy komuś udało się w ten sposób wymodlić żonę?
