Od pewnego czasu zauważyłem w sobie coś niepokojącego. Mianowicie cieszę się z cudzego nieszczęscia. Oczywiście nie daje po sobie znać, ale gdy np. kumpel który miał bardzo ładną dziewczynę stracił ją to w głębi duszy się cieszyłem. Gdy chłopak mojej siostry kupił sobie fajne BMW zazdrościłem mu, choc ja jeszcze nie mam prawa jazdy. Kiedy mu nawaliło, cieszyłem się. Cieszyłem sie również gdy się dowiedziałem gdy moj bardzo bogaty kuzyn niedostał się na żadne studia dzienne.